Kiedy dźwięk brzęczyka obwieścił koniec spotkania, Jordan objął Cliffa Levingstona, potem Johna Paxsona i zaczęli się we trójkę przepychać przez tłum świętujących kibiców Chicago, którzy przylecieli na drugi koniec Ameryki, aby obejrzeć mecz. U wylotu korytarza, który prowadził do małej szatni, morze ludzi rozstąpiło się, kiedy Jordan przebiegł między kablami telewizji i gratulującymi członkami klubu. Wziął kilka ręczników od pomocnika, stojącego przy drzwiach szatni, nagle padł na kolana i zacząć łkać z radości. (...). Oto był człowiek, który korzył sie przed własnym zwycięstwem (...). Wraz z kolegami z zespołu zmówili Ojcze nasz, a potem, gdy wystrzeliły korki szampanów, patrzył, jak przewodniczący David Stern wręcza puchar mistrzowski Jerry'emu Reinsdorfowi. (...) Po siedmiu sezonach Jordan miał wreszcie swój tytuł mistrzowski; Chicago Bulls zdobyli do po 25 latach.