Nazywają się Jeff i Marcus. Choć mają dopiero 16 i 14 lat, już dziś zwrócone są na nich oczy całej Ameryki. Już dziś na meczach ich szkolnych zespołów pojawiają się skauci z najlepszych uniwersytetów i NBA. Już dziś są pod wielką presją. Bo na nazwisko mają Jordan.
Doświadczenie uczy, że wielkie sportowe talenty rodzą się w brudnych zaułkach ubogich dzielnic. Małych chłopców, którzy walczą o wyrwanie się z tego piekła na ziemi cechuje wyjątkowa siła i wytrwałość w dążeniu do celu. Nie mają nic do stracenia. Jeff i Marcus Jordan mieszkają w ekskluzywnej części Chicago - Highland Park, w liczącym 25 000 metrów kwadratowych pałacu, gdzie w jednym z pokojów mają salę sportową, a w innym - kino na 70 osób. Wybierając koszykówkę, ryzykują bardzo wiele. "Jeżeli mają połowę genów ojca, powinni zdobyć po trzy tytuły mistrzów NBA" - napisał jeden z amerykańskich felietonistów. Synowie boga koszykówki rzadko używają swojego nazwiska - nie chcą, by torowało im drogę do kariery. - Mój ojciec nie ma tu nic do rzeczy. Gram w koszykówkę, bo kocham tę grę - mówi Jeff (nie używa pełnego imienia Jeffrey). Co ciekawe, mówi dokładnie jak kiedyś Michael. Co jeszcze ciekawsze, na parkiecie obaj synowie łudząco przypominają słynnego tatę.
Firmowy język
Gdy dowiedziałem się, że przyjdzie na mój trening miąłem problem z opanowaniem drżenia łydek. Musiałem zagryzać język, by nie poprosić go o autograf ojca - tak pierwsze spotkanie z Jeffem wspomina trener drużyny szkoły średniej Loyola - Bryan Tucker. By uniknąć porównań, 15-letni wówczas syn słynnego koszykarza postanowił... grać w butach Reeboka, a nie Nike. Poprosił też o koszulkę z numerem 32(Michael nosił "23") i imieniem Jeff. Dopiero w tym sezonie, na drugim roku, zmienił je na Jordan. Ukrywanie nazwiska i tak nie miało większego sensu, bo najstarsze dziecko Michaela jest bliźniaczo podobne do ojca. Ma też te same nawyki boiskowe, łącznie z firmowym znakiem:Fruwającego" - wywalonym na wierzch językiem...
Jeff nie ma łatwego życia. "Gdzie twój tatuś, gdzie twój tatuś!?" - krzyczą kibice przeciwnej drużyny, gdy staje na linii rzutów osobistych. Mierzący 188 cm obrońca ( w ciągu roku urósł 10cm), radzi sobie jednak z presją równie dobrze, jak ojciec. W swoim pierwszym meczu ligi szkół średnich rzucił aż 23 punkty i miał9 zbiórek. Kilka miesięcy później zagrał po raz pierwszy w hali, którą "zbudowała sława Jordana" - United Center. Nie czuł nerwów, choć przed budynkiem stoi pomnik jego taty. W drugiej połowie meczu zdobył15 punktów i wykonał zwycięską akcję meczu - 6.1 sek przed końcową syreną. Wszedł dynamicznie pod kosz i efektownym rzutem o tablicę zapewnił Loyoli wygraną 48:47.
Michael widział tą akcję. Jak w przypadku wszystkich meczów syna, wszedł na salę tylnymi drzwiami i próbował wmieszać się w tłum. O ile można wmieszać się w tłum, jeśli ktoś jest najsłynniejszym koszykarzem wszech czasów, mierzy 198 cm, a towarzyszy mu dwóch wielkich ochroniarzy.- Strasznie się denerwuję, oglądając mecze moich dzieciaków. Ale staram się być przede wszystkim ich ojcem, a nie eks-koszykarzem. Nigdy nie mówię im, jak mają grać. Oni idą swoją drogą i zazwyczaj nie pytają mnie o radę. Inna sprawa, że przechodzą właśnie wiek buntu- śmieje się senior Jordan.
O Jeffie mówi się, że jest szybki jak błyskawica i ma nieprawdopodobny wyskok, (choć jest jednym z niższych graczy drużyny, trener wystawia go do rozpoczynającej mecz walki o górną piłkę). - Czy będzie kiedyś taki, jak ojciec? Już jest inny, choćby, dlatego, że rzuca lewą ręką, a nie prawą. Talent na pewno ma, znakomicie rozumie grę w ataku, nie boi się brać odpowiedzialności na swoje barki Moim zdaniem może zajść bardzo daleko- mówi Tucker
Marcus chce do Bulls
Jeśli Jeff jest utalentowany, to ciężko dobrać słowa, którymi dałoby się opisać dwa lata młodszego Marcusa. - On gra jak szaleniec W głowie mu tylko wsady i efektowne wejścia pod kosz. Ale robi to nieźle - ocenia ojciec. Marcus ma znakomite warunki fizyczne w wieku 14 lat mierzy ...191 cm. W tym roku zanotował średnią 25 punktów na mecz i został wybrany najlepszym graczem ósmych klas w całym stanie Illinois. Już dziś każdy jego występ – choćby w Katolickiej Lidze Szkół Podstawowych – obserwują wysłannicy uniwersytetów, a nawet klubów NBA!
- Chciałbym grać w Bulls – powiedział kiedyś Marcus jednemu z dziennikarzy, a następnego dnia zdjęcie syna Jordana (Michael ma jeszcze córkę - 12 letnią Jasmine, o jej karierze koszykarskiej nic nam jednak nie wiadomo) znalazło się na pierwszej stronie dodatku sportowego jednej, z co dziennych gazet w Chicago. Skończyło się to awanturą, jaką były gwiazdor NBA urządził redaktorowi naczelnemu. - To dopiero dzieci- mówi o swoich synach, apelując do mediów. 0 Pozwólcie im na chwilkę zapomnieć o nazwisku Jordan, jeszcze będą miały przez nie wystarczająco dużo problemów - stwierdza i dodaje ze śmiechem. – Zajmijcie się czymś innym. Mogę wam coś zdradzić. Do szóstej klasy jednej ze szkół podstawowych w Chicago chodzi pewien chłopak nazywa się Maurice Pippen i podobna ma wielki talent...
autor: SEBASTIAN PARFJANOWICZ
copyright: Przegląd Sportowy
Zdjęcie sprzed 3 lat: Michael pomaga synowi Marcusowi. Dziś 14-latek mierzy 191 cm
Jeffrey Jordan i Marcus Jordan.