Michael Jordan. Znacie tego Pana? Jaaaasneeee! Kim On jest? Koszykarzem? Brawo! Œwietnym koszykarzem? Brawo! Najœwietniejszym z całego panteonu œwietnych? Większoœć z nas odpowie zgodnie chórem: taaaaakk!
Ale Mike to ktoœ więcej. To ikona prawdopodobnie najwspanialszej, najbogatszej, najbardziej globalnej, owianej legendami, wspomnieniami i setkami fantastycznych, historycznych momentów, ligi sportowej na Œwiecie - NBA. Co tam NBA! NIE BYŁO i nie ma drugiego takiego sportowca, który miałby podobny wpływ na rozwój dyscypliny sportowej na całym œwiecie! Michael to również uosobienie mitu. Pięknego mitu - American Dream. Niechciany w szkole œredniej chłopak staje się megagwiazdš. Kosmicznš gwiazdš!

Kariera Mike'a jest niczym z bajki. Piękna, dramatyczna, interesujšca, nieco wzruszajšca, fantastyczna i zawsze kończy się happy-endem (czyt. zwycięskim rzutem). Nie mogę Wam powiedzeć wiele, bo wszystko zostało już wypowiedziane.
Poczynajšc od decydujšcego rzutu w Final Four i zdobyciu mistrzostwa NCAA jako freshman, po zwycięstwie nad Georgetown Hoyas z niejakim "Hoya Destroya" na czele, poprzez niebiański ("Tonight I saw God in basketball shorts" - Larry Bird) mecz w play-offs '86, kosmiczny statystycznie sezon 1986-87, pojedynki z Wilkinsem i Drexlerem w konkursach wsadów, pierwsze MVP w 1988r, koszykarskie bitwy z "Bad Boys" z Detroit, pierwsze mistrzostwo i udowodnienie swojej wyższoœci nad Magicznym Graczem oraz niezapomniany layup z przełożeniem piłki z ręki do ręki (kiedy pierwszy raz TO zobaczyłem, zaczšłem skakać po pokoju, a następnie pobiegłem na boisko i zaczšłem grać i grać i grać..... ), kolejne mistrzostwo i nieprawdopodobne zawody przeciw Clyde'owi, historyczne igrzyska w Barcelonie ( "I think, that 100 years later people will rate these two weeks as the most important in basketball history" - Rick Ewelts, prezes NBA Properities Inc. ), kapitalne finały Bulls-Suns, owiana legendami przerwa na grę w baseball, powrót i 55 pkt vs. Knicks w czwartym występie po powrocie, 72 zwycięstwa i walka z The Glove i Reginmanem w finale, dwa finały z Utah i , jakżeby inaczej, dwa zwycięstwa, The Shot, powrót do ligi w garniturze, a póŸniej potwierdzenie swojej klasy jako Wizard w wieku 40 lat...
Łezka się w oku kręci, prawda?

Prawda, prawda. I w tym momencie możnaby napisać "koniec", obejrzeć jakiœ mecz Bulls i do końca dnia rozpływać sie nad wielkoœciš Michaela...

...Ale ja tego nie zrobię! Dlaczego? Bo chciałbym Wam uœwiadomić jak wiele złego uczynił Michael Jordan dla NBA!
Pewnie wielu z Was teraz puka się w czoło, czytajšc te słowa. Ale spokojnie! Uwierzcie mi, że za chwilę zmienicie zdanie

Œęgnijmy do żródeł. Biografię MJ-a przedstawiłem już w telegraficznym skrócie, ale warto dokładniej przyjrzeć się poczštkom kariery Jordana. Mike wstšpił do ligi w 1984 roku. Niewiele wczeœniej pojawił się tutaj niejaki David Stern. Bystry chłopak. Już byli Magic i Larry. Obaj grali tak, jak w ogólnym mniemaniu powinno się grać - œwietnie indywidualnie i z sukcesami zespołowymi. Pomimo, iż byli diametralnie różni, obaj cieszyli się takim samym, wielkim szacunkiem. Sprytny David i jego koledzy wpadli na doskonały pomysł, aby zaczšć promować ligę w oparciu o tych dwóch. Notabene ówczesni włodarze ligi byli prekursorami w tak œwietnym i nowoczesnym promowaniu ligi (nie tylko koszykówki) na œwiecie. NBA miała się œwietnie. Ale minęło trochę czasu i pojawiła się potrzeba nowych gwiazd. Wtedy (tj. ok. '87r) pojawił się Mike.... Yeah, on miał wszelkie dane ku temu aby być gwiazdš. Choć to nie były jeszcze czasy, kiedy 18-letnich dzeciaków, których uważa się za kolejnych "następców", wszyscy dostrzegali potencjał smukłego obrońcy z Chicago.
Łšczył w sobie wszystkie cechy najlepszych graczy przeszłoœci: efektywnoœć i umiejętnoœci strzeleckie Larry'ego Birda, "showmeństwo" Magica i wsady Dr. J. Posiadał coœ więcej. Jego ruchy były zupełnie niespotykane, bajeczne, kocie, płynne. Był doskonały tak w kończeniu akcji jak i niedopuszczaniu do robienia tego samego przez rywala. Był pewny siebie i silny psychicznie. Wszystko to sprawiło, że David Stern postanowił oprzeć marketing ligi na Jordanie. A to, co nastšpiło póŸniej to już, jak to się mówi, historia...
Faktem jest, że Michael dalece wyprzedził oczekiwania i nadzieje władz ligi...

"Everyone wants to be like Mike"... Znacie ten slogan?
To hasło wiele mówi i ma wiele wspólnego z moim tematem.
Dlaczego?
Powodów jest wiele...
Michael Jordan stał się legendš. Legendš tak wielkš, że trudno jest komukolwiek zbliżyć się do tego poziomu.
Często słychać obecnie słuchy, że współczesna NBA to nie to samo, że kiedyœ to były czasy itp.....
Gdzie tkwi przyczyna? Przyczyna tkwi w tym, że każdy kolejny gwiazdor jest uważany jedynie za następcę Mike'a. Ludzie nie potrafiš zapomnieć o Jordanie. Włšczaja telewizję, oglšdajš mecz, a następnie wzdychajš za Michaelem. Mam tu na myœli przeciętnych ludzi, a nie takich maniaków jak np. my, tj. ludzie z forum . Następnym razem już meczu nie obejrzš, bo nie gra Jordan, a powiedzmy sobie szczerze, ze "dzięki" kampanii marketingowej i propagandzie prowadzonej przez NBA i firmy sponsorujšce MJ-a w latach 90-tych, w œwiadomoœci przeciętnych kibiców utrwaliło się przekonanie, że MJ jest koszykarskim bogiem a reszta graczy to w mniejszym lub większym stopniu koszykarscy nieudacznicy
Poziom oglšdalnoœci NBA spada głównie dlatego, że nie ma już Michaela...
Gwiazdy, gwiazdy... Niektórzy mówiš, że obecne gwiazdy sš słabsze niż te z przeszłoœci. Bullshit! Prawda jest taka, że dobrzy zawodnicy sš zawsze œwietni. Brakuje tylko takiej ikony, jakš był Jordan. Jego pozycja była niepodważalna, a reszta zawodników równała do jego poziomu. Przeciętny kibic był zaœlepiony i bezgranicznie wierzył w doskonałoœć Mike'a. Nawet jeœli zawodzili pozostali gwiazdorzy, pozostawał Mike. Takie było przekonanie. Może nawet słuszne, choć wykreowane w dużym stopniu przez machinę propagandowš NBA i kilku firm, którym na tym zależało . A dlaczego nikt nie wspomina o Pippenie ?! Michael miał szczęœcie, że miał u swego boku takiego gracza - supergwiazdora o mentalnoœci role playera...
"High Flyin'...". Taaak, MJ był doskonałym dunkerem. Iluż to młodych chłopców chciało robić wsady tak jak Michael...
I co z tego wynikło? Ano to, że jest obecnie wielu œwietnych dunkerów, nie majšcych większego pojęcia o samej grze i nie potrafišcych nawet dobrze rzucić z dystansu. Taka prawda... A sš to "ofiary" marketingu opartego na MJ !
Money... Trzeba sobie uœwiadomić, że to nie władze ligi, ani tym bardziej Magic czy Bird mieli wpływ na gigantyczny wzrost popularnoœci NBA. Tak naprawdę to Michaelowi liga powinna zawdzięczać to, że jest obecnie na tym poziomie, na którym jest. W czasie kariery Jordana liga przeistoczyła się z organizacji sportowej w organizację dochodowš. Wielkie pienišdze były i sš magnesem. Jordan jest czubkiem góry lodowej. To on zarabiał 33 miliony $$$ w sezonie 1997/98. Od niego zaczšł się boom na płacenie zawodnikom ogromnych kwot w kontraktach. Niestety tam gdzie sš wielkie pienišdze, tam wkrótce pojawi się też wielki syf
Przykład? Wielu zawodników w pogoni za pieniędzmi i z chęci dorównania Jordanowi stosuje wysokokaloryczne diety
Władze ligi nie chcš robić rewolucji i dlatego nie ruszajš tego g****. G****, które œmierdzi coraz bardziej. Przykładów jest więcej, a liga nic z tym nie robi bo liczy się kasa i trudno jest nagle przerwać pewne postępujšce procesy, bo może dojœć do nieprzyjemnych sytuacji i kurek z $$$ może zostać zakręcony. A to jest efekt komercjalizacji. I nie będę tutaj wspominał, kto był pierszym "graczem-biznesmenem", od którego to wszystko się zaczeło...
Czy nie sšdzicie, że jeœli tak dalej pójdzie, to może się okazać, że NBA odniosła więcej strat aniżeli korzyœci z kariery MJ-a ?
Wprawdzie aktualnie liga nadal trzyma się dosyć mocno, ale cały czas można zaobserwować tendencję spadkowš na wielu płaszczyznach . A to jest bardzo niepokojšce...
Niejednokrotnie zostało powiedziane, że liga "po" Michaelu Jordanie jest zupełnie inna, niż była przed jego przyjœciemi już nigdy nie będzie taka jak kiedyœ. Tylko pytaniem jest, ile na tym NBA straci, a ile zyska. Od czasu jego odejœcia jak narazie raczej więcej traci...
KONIEC

Ps.1 Ten tekst nie ma na celu niczego manifestować, ani tym bardziej krytykować osoby Michaela Jordana. Napisałem go z wewnętrznej potrzeby wyrażenia przemyœleń, które "siedziały" w mojej głowie i bez przerwy powracały... Mimo to, mój poglšd na wkład Mj-a w rozwój basketu jest inny. A ten tekst to tylko, jak już powiedziałem, zlepek przemyœleń...
Ps.2 Ten tekst nie dotyczy PERSONY Michaela Jeffreya Jordana, lecz POSTACI Michaela "His Airness" Jordana. Kto dostrzega różnicę - chwała mu za to. Kto nie - trudno...
Ps.3 Wiem, że pewnie posypie się w mojš stronę fala krytyki, ale liczę sie z tym, bo wiem, że nie wszyscy zrozumiejš o co tak naprawdę mi chodzi
Ps.4 Spróbujcie przyjšć podobny tok myœlenia jak ja. Oceńcie efekty...
Ps.5 Tekst dla niektórych może być nieco kontrowersyjny, ale może wywoła jakiœ ruch na forum wobec małej "po-all-stars-weekend-owej" posuchy i genialnych topiców Mr. Slam Dunka...

autor: Chriss