Jesteś
osobą która odwiedziła moją stronę od 27.XII.2001
Chicago Bulls pod wodzą nowego trenera wygrała drygi raz z rzędu. Tym razem Byki pokonały zespół z Nowego Jorku 100:83. Znów taktyka Boylan'a z postawieniem Gordon'a na ławce przyniosła efekty. Obrońca Bulls zdobył 25 punktów na fantastycznej skuteczności 11-15. Zaliczył również 5 zbiórek i 2 asysty.
Pierwsze kilka minut nie dało znać ko może wygrać mecz. Obydwie drużyny grały słabo w obronie. Wykorzystywały akcje w ataku i za sprawą kilku trójek i popisów strzeleckich wciąz wynik był w obrębie remisu. Dopiero pod koniec pierwszej części gry Bulls zagrali lepszą koszykówkę, wyprowadzili 8-0 run i ostatecznie wygrali 30-22.
Druga kwarta znów była bardzo słaba w wykonaniu obydwu drużyn. Tym razem jednak pod względem ofensywnym. Zaledwie 21 punktów zdobytych przez Bulls i 20 przez Knicks. Świadczy to o tym, że obydwie drużyny nie są zaliczane do najlepiej punktujących.
Druga połowa okazała się już jednak lepsza. Kilka wskazówek Boylan'a i Bulls nie tylko zaczęli bronić ale również atakować. Efektem tego było wygranie trzeciej kwarty 23-14 i powiększenie przewagi w meczu.
Czwarta kwarta była więc formalnością. Bulls na szczęście nie zawiedli wygrywając i tą część 27-26.
Oprócz Ben'a Gordon'a dobre mecze rozegrali Luol Deng (17 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst), Kirk Hinrich (13 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst) oraz Joe Smith - 13 "oczek".
Chicago, które ma problemy ze skutecznością i atakiem po raz drugi z rzędu rzuciło 100 punktów. Tym razem na fantastycznej skuteczności 50%. Zdołali zatrzymać Knicks poniżej 38%. I choć to Nowojorczycy wygrali zbiórkę, to koszykarze z United Center prezentowali się lepiej przez całe spotkanie.